niedziela, 29 stycznia 2012

Granica

Podczas choroby Mamy wiele razy stawałyśmy przed ścianą, wiele razy odbiłam się od niej. Doświadczenie i zrozumienie „ściany” jest sprawą indywidualną. Każdy musi dojrzeć do tego sam. Sam musi zrozumieć, że medycyna ma swoje granice. Przychodzi moment, kiedy trzeba w swoim własnym głęboko zranionym i obolałym wnętrzu dać sobie samemu zgodę na takie pojmowanie trudnej rzeczywistości. Rzeczywistości, która dopiero później pokaże swoje oblicze.
Wtedy jeszcze nie rozumiem tych granic. Gdzie się zaczyna i gdzie kończy medycyna? Jakie są granice życia i śmierci? Dokąd może sięgać ingerencja medyczna, aby nie naruszyć integralności czy tożsamości pacjenta?
Pacjenta….

Ramię w ramię stajemy na polu walki. Ona przerażona, słaba i smutna. Ja niby silna, ufna i zuchwała.
Obie nieświadome…


Zmieni się wiele. Jedno jednak od początku do końca pozostanie constans: ból.
Potworny, przeszywający. I zatrważający lęk.
Cholernie subiektywny.
We wszystkich wymiarach. Na każdej płaszczyźnie istnienia.

czwartek, 26 stycznia 2012

Ulica

Idę ulicą. Mijam matki. Młode, stare, wesołe, smutne, piękne.
Mijam matki i córki...
Jestem zła, jestem zazdrosna o TO między nimi. Dlaczego one żyją?!
Wstydzę się.
Też tak czasem macie?

środa, 11 stycznia 2012

Niebawem

Dojrzewa we mnie myśl i gotowość żeby wkrótce zacząć pisać day by day.
Jutro minie miesiąc. Już i aż. Czasem nawet udaje mi się uśmiechnąć i śmielej spojrzeć na Jej zdjęcie na stole, bo do tej pory udawałam, że go tam nie ma. Ciągle nie mam odwagi otworzyć torbę z rzeczami Mamy, choć tęsknie za Jej zapachem. Boję się, że rozboli...

czwartek, 5 stycznia 2012

Noc...

Nadzieja jest zawsze większa od nas,
zawsze nas przerasta.
Wtedy, kiedy załamią się nasze ludzkie plany,
kiedy czujemy się przegrani, wtedy ma dojrzewać w nas nadprzyrodzona cnota nadziei - mamy zacząć pokładać nadzieję w samym Bogu, w Nim szukać sensu naszego cierpienia, niepowodzenia, rozstania.

[ ks. Twardowski ]

Czyżby?

niedziela, 1 stycznia 2012

Początek - Koniec i wszystko pomiędzy...

Witam. Ktoś z Was napisał dziś do mnie dlaczego tak długo milczę.

27 października usiadłam w szpitalu przy łóżku Mamy. 12 grudnia wstałam z kolan kiedy odeszła o 18:45. Miała 57 lat.
Zachowałam w pamięci wszystko, każdy dzień, każdą minutę, sekundę, gest, zapach jej nieustannie całowanej łysej głowy i skóry. Obraz najboleśniejszego roku w moim życiu.
Ciągle pamiętam jak głaszcze mnie po głowie. Jak nagle wybudza się z morfiny po wielu dniach nieświadomości i mówi "Kocham cię córeczko".

- Mamuś, będziesz do mnie przychodziła?
- "Zawsze kiedy będziesz chciała."


Napiszę. Wszystko krok po kroku. Tylko potrzebuję trochę czasu.