Wczoraj Mama rozpoczęła chemię. W końcu po długiej walce z pseudonkologami różnej maści trafiła na LE-KA-RZA.
A to za sprawą Joanny - Chustki:) Joasiu dziękuję. Może kiedyś przeczytasz.
Boże, tak bardzo pragnę żeby żyła...
Jeszcze trochę - dzień, tydzień, miesiąc byle jeszcze nie teraz.
Kilka dni temu powiedziała, że chciałby pożyć jeszcze chociaż rok. Jeden rok życia chwila, która mija niepostrzeżenie dla człowieka zdrowego. Wobec raka żołądka wieczność cała. Teraz myślę o naszych wszystkich wspólnych latach. Najbardziej boję się tego, że kiedy odjedzie nie opowie mi o rzeczach, których nie pamiętam jako dziecko. O tym jak nazywałam świat. Pamiętam jak zawsze rano Mama sadzała mnie na "Frani" w łazience i "robiła" włosy. Piękne, jasne pukle. Pamiętam też szyszki z solą do kąpieli o zapachu leśnym i szampan "Bambino". I wałki Mamy w pomiętym, wysłużonym, plastikowym worku. Teraz to takie ważne. Zapach tamtych lat.