niedziela, 25 września 2011

10.07.2011

Standard. Wszystko zaczęło się nagle. Pewnie jak to zwykle z rakiem bywa. 10.07.2011 zadzwonił telefon - czarny telefon, który zapamiętam na zawsze. Drżący głos wydukał: "Lekarz podejrzewa raka żołądka u mamy...". 
Zatrzymał się czas, oddech, życie. Niespodziewanie jak w oku cyklonu poczułam, że wszystko wiruje, a ja stoję w miejscu i nie mogę się ruszyć. Ziemia trzęsie się pode mną, a życie wokół toczy się swoim własnym trybem. 

Pustynia...

Golgota... 

I cisza. Potworna, głęboka, bolesna cisza we mnie.
Taka, podczas której serce pęka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz