wtorek, 12 czerwca 2012

6

Dziś mija dokładnie 6 m-cy od śmierci Mamy. Rozpłakałam się wczoraj przed zaśnięciem.
- Mamuniu, przyjdź do nie w snach. Tak dawno nie śniłaś mi się. Przyjdź, bo tak mi źle bez Ciebie. Tak tęskno.
Budzę się. (Nie wiem "czym" człowiek czuje sny...czy to podświadomość czy obraz w głowie, może myśl?)
Pod powiekami ciągle Cię widzę. Jednocześnie jestem obserwatorem i uczestnikiem. Widzę jak tulisz mnie żegnając na ulicy. Przy cmentarzu. I czuję ogromną Miłość. Taką, którą nie sposób poczuć w realnym życiu. Miłość, która przenika całego człowieka. W dłoniach tak prawdziwie czuję dobrze mi znany i zapamiętany kształt Twojego ciała. Ciepły, przejmujący matczyny uścisk. Jedyny.
Nie chcę się obudzić!

Dzięki temu wiem, że Jesteś. Wiem, że mnie kochasz.

 Zapalam świecę i wysyłam Ci światełko do nieba (*)

3 komentarze:

  1. [*]

    Trzymaj się.
    Siły życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja 12 czerwca tego roku pochowalam mojego tate- w dniu jego urodzin. Tez mam 30 lat, i jest mi ogromnie, ogromnie ciezko. Dzis udalo mi sie rozpakowac rzeczy Taty przywiezione ze szpitala.Byl moim najlepszym przyjacielem,przecudownym czlowiekiem. Nic i nikt mi go nie zastapi.Nigdy zycie nie bedzie juz takie samo...

    OdpowiedzUsuń